Zawsze dobrze mieć plecy. Zwłaszcza w przedsięwzięciach, których los
nie jest jeszcze przesądzony. Nasze indyjskie plecy maja trąbę,
paskudny charakter i obracają się wśród mniej lub bardziej
dziwacznych stworów - pośrednich bóstw z indyjskiej mitologii.
Ganesh, bo o nim tu mowa, spec od rozwiązywania wszelkich przeszkód,
zabezpieczający powodzenie w trudnych przedsięwzięciach - w tym
podróżach i biznesach - natrąbił nam dziś niespodziewanie do ucha.
Żadne tam kulturalne szepty, delikatne stuknięcia, po prostu wdepnął
tuż obok i dodał otuchy. Nagle, w samym centrum Warszawy, ni stąd ni
zowąd dowiedziałam się, że w dniu naszego wylotu jest jego wielkie
święto, Urodziny Boskiego Słonia - Ganeś Ćaturhi. No po prostu nie
mogliśmy sobie wybrać lepszej pory na start. Znaczy się - będzie
dobrze.
Był już z nami poprzednim razem, coś w tym jest... |