Wyprawa dobiega końca, więc aż się prosi o
podsumowanie. Przed wyjazdem do
Indii zamieniliśmy sporą ilość portretów zmarłych polskich
królów na zdecydowanie skromniejszą
ilość wizerunków amerykańskich prezydentów. Kilka tysięcy kilometrów od domu, w
państwie
zamieszkałym przez ponad miliard dwieście milionów obywateli wymieniliśmy
Amerykanów na miłego starszego pana w okularach zwanego
Ghandim, w zdecydowanie zadowalającej proporcji. Oprócz pieniędzy zabraliśmy z
sobą 124 pieluszki jednorazowe i 1,5 kg mleka w proszku oraz 10 słoiczków i
jeden śliniaczek. W tutejszym klimacie przyswoiliśmy blisko 168 litrów wody i
zostawiliśmy kilka kilogramów wysokiej jakości polskiego tłuszczu.
Przemierzyliśmy kilka tysięcy kilometrów podróżując przez cztery stany. Nasze
podróże trwały od kilku do blisko dwudziestu godzin. Jeździliśmy nowymi i
bardzo starymi taksówkami, motorikszami, rikszami rowerowymi, motorem (Basia z
dziećmi+Hindus), promem rzecznym, autobusami i pociągami oraz pojazdami z napędem na cztery koła a nawet
łódką. Zobaczyliśmy tylko kilka miast i kilkanaście miejsc ale dało nam to miliony obrazów.
Aparatami uchwyciliśmy zaledwie kilkanaście tysięcy z nich. Pozostaje nam
spakować cztery śpiwory, jeden namiot oraz kilka drobiazgów w dwa plecaki i po
kilkunastu godzinach lotu znaleźć się w kraju.
To ceny dla 100 gram. Mamy juz wbudowane w glowach kalkulatory i przeliczamy z rupii na zlotowki |