Ślimaki mają swoje mistrzostwa
skałkowe. Termin zawodów jest nie znany do ostatniej chwili. Kiedy
wreszcie zaczyna wreszcie padać wysuwają się ze swoich schronień
i startują w górę. Bez zabezpieczeń, samotnie, nie bacząc na
stopień trudności prą ku górze.
W zasadzie tak miało być –
jechaliśmy przecież w Jurę na zawody wspinaczkowe. Max czekał na
zmagania ze skałami. Melaczka po raz pierwszy miała ich
zakosztować. Miało być mnóstwo znajomych, pierwsze biwakowanie
pod namiotem w tym roku. Był wielki deszcz. Pusto. Tylko my i
ślimaki. Deszczowa Jura, a dokładniej Rzędkowice rozłożyły nas
na łopatki – cudnie było spacerować w ślimaczym tempie wśród
jurajskich skał. Niebawem wracamy z powrotem.