Wyzwanie to ubranie – bardzo na czasie u nas. W Indie
wdepniemy pod koniec monsunu. Mokro i do tego jeszcze gorąco. Najpierw podnóże himalajów
ze specyficznym klimatem. Potem duszny i pylisty Radżastan. W międzyczasie
„city” czyli gwarne New Dheli. Do tego niezbędności bytowe, od śpiworów, namiotu dzieciaków, poprzez sprzęt
fotograficzny, po szczoteczki do zębów.
I dwa plecaki, 140 litrów wszystkiego. Cztery osoby, w tym niemowlak, z całym
bagażem (nawet, jeśli okrojonym). Siedzimy i wypisujemy. Potem rozważamy.
Ważymy. Zastanawiamy się, jak to i upchnąć. I czy trzeba. Bo mimo wszystko
przecież tam też mieszkają ludzie – i to nawet sporo. I muszą jakoś realizować
swoje podstawowe potrzeby. Więc czemu nam by miało się nie udać? O efektach
naszych działań poinformujemy wkrótce.