Slideshow

Chwila cierpliwości...

W podróży


Dopiero, kiedy wsiedliśmy do lokalnego autobusu z Rishikeshu do Haridwaru, poczuliśmy, że naprawdę jesteśmy w Indiach. - Huuu huu – zawoła z radością Melaka na widok pojazdu pełnego kolorowych pasażerów. Max wskoczył na siedzenie przy oknie i zaczął machać do wyjeżdżających z dworca autobusów. Spodobało mu się wykrzykiwanie przez kierowców „RiszikeszRiszikeszRiszikesz...”, „HaridwarHaridwarHaridwar..” - ostatnie wezwanie dla potencjalnych pasażerów, żeby wskoczyli do odjeżdzających pojazdów. Z trudem powstrzymaliśmy nasze dzieci przed zjedzeniem sprzedawanego na dworcu popcornu i miseczek z pokrojonymi warzywami i owocami. Trudno im wyjaśnić, że mimo naszej otwartości do asymilowania się z otoczeniem mamy pewne obawy związane z ulicznymi przekąskami.
Autobus skakał po dziurawych drogach. Dwadzieścia siedem kilometrów pokonał w ciągu...ponad godziny, bez jednego przystanku. Upał wchodził przez otwarte drzwi (które w pewnym momencie wypadły na zewnątrz powodując konsternację kontrolera) i okna ale zanim zdarzył nas na dobre zmęczyć przeganiał go wiatr.
W podróży z dziećmi przemieszczanie się to prawdziwa przyjemność. Dzieci się cieszą, pasażerowie też. W zasadzie pozwalają Maxowi i Melaczce na wszystko. I w dodatku je zabawiają. Po prostu plaża.
Dworzec autobusowy z całym jego zamieszaniem, masami podróżnych, przejmującymi dźwiękami klaksonów i rykiem silników autobusowych to miejsce, które cieszy nasze dzieci. Nas tez. Zapowiada kolejną przygodę.
Na krótszych odcinkach korzystamy z riksz. Mimo ich twardego zawieszenia i wyjących silników to ulubiony środek transportu Maxa. Jest na tyle wolny i mały, ze pozwala się zbliżyć na bezpieczną odległość do życia ulicznego miasta. Max siada przy oknie i z radością złorzeczy mijającym nam pojazdom. Cieszy się kiedy pojazdy niemal się zderzają. Zastanawiamy się, co będzie kiedy zrobi prawo jazdy.
Odkryciem tej wyprawy są riksze rowerowe. Wsiadamy o nich z mieszanymi uczuciami – na siodełku siedzi mężczyzna, na oko 50 kilo masy ciała, koszula, spodnie i gumowe klapki. Za nim 200 kilo ciał i klamotów. I jedziemy! Rowerowe riksze są wolniejsze od spalinowych, ale cichsze, węższe i wjeżdżają tam, gdzie innym pojazdom się to nie uda. Dzięki temu zaliczyliśmy dziś (z mieszanymi uczuciami) pierwszą wizytę w prawdziwych slamsach. Nasz rowerowy kierowca postanowił skrócić sobie trasę wjeżdżając w namiotowe miasteczko najbiedniejszych mieszkańców Haridwaru. Główna droga (tak, ta którą jechaliśmy) okazała się być publiczną toaletą. Cóż, poznajemy Indie z różnych stron.