Slideshow

Chwila cierpliwości...

To się nie może udać, czyli próbne pakowanie




Żeby skrócić czas oczekiwania na wylot i uniknąć stresowej szamotaniny tuż przed wyjazdem zdecydowaliśmy się na próbne pakowanie. Scenariusz jest prosty: po sporządzeniu packlisty znosimy wszystko na kanapę a następnie rozparcelowujemy na kolejne torby i plecaki. Plecaki mamy dwa duże: 80 i 60 litrów. Do tego podręczna torba i plecak 30 l. I dwoje dzieci na dwoje dorosłych.
Nasz ekwipunek na papierze wyglądał wielce profesjonalnie. Kiedy jednak zaczął się powoli materializować w postaci bezkształtnej sterty na kanapie zaczął być niepokojący. Popakowany w torby i worki urósł w dramatyczną wieżę jeszcze przed obiadem.Potem było już tylko gorzej.

- To się nie może udać. Nie damy rady!
-Będzie dobrze, kochanie będzie dobrze - podaj moskitierę i czwarty śpiwór, cholera duży jakiś.
- To może pożyczymy większy plecak?
-Damy radę, yhhh,15 słoiczków - chyba zwariowałaś!
-Trzeba odsączyć rzeczy, zrezygnujmy z naszych bluz.
-Spakujemy wszystko, nie gadaj mi tu.
-To koniec?
-Nie, jeszcze zapomniałem o elektronice...
-A jakby wykorzystać bagaż jaki jest przeznaczony na Maxa?
-Nie damy rady się przemieszczać!
-Podaj apteczkę i ciężkie buty i co to ma być - trzy pary skarpetek!
-Ej, a wyobrażałaś sobie jak będziemy się z tym pakować do rikszy???

 I tak przez dzień cały z przerwami na normalne bytowanie. Efekt – dwa plecaki z luzem plus podręczny.
W sumie na plecach będziemy nosić nieco więcej niż waży dwójka naszych dzieci. Nie jest źle.

Kolejne fazy chaosu