Slideshow

Chwila cierpliwości...

Ciiiiii!

Cisza w Indiach nie istnieje. Ze wszystkich stron jestsemy bombardowani dzwiekami. Jedyne, co się zmienia to skala mocy. Autobus trąbiący nad uchem na dworcu jest baaaardzo głośny. Krzyk klaksonow rikszy, motorow i aut boli. Zwlaszcza, kiedy ciagnie sie piec metrow przed nami i kolejne piec dalej. Monotonne tluczenie wirnikow w wentylatorze meczy. Tak jak buczenie silnikow w agregatach, wlaczanych zbiorowo, kiedy wysiada prad. Nawolywania konduktorow na dworcach irytuja. Tak samo jak sprzedawcow. Placz dzieci jest straszny, bo zawsze zastanawiamy sie najpierw czy to nie nasze. Niby sa tuz obok, ale bariera dzwieku potrafi zmylic.
Zmeczeni natlokiem decybeli ucieklismy dlaeko w gory, poszukac tam ciszy. Dziesiec kilometrow w gore, nad Riszikeszem stoi ashraam Phulccatti - ostoja spokoju, mekka joginow. Miejsce czarujaco polozone nad zbiegiem brunatnego, kotlujacego sie Gangesu i blekitnego, rwacego potko (wedlug Hindusow - spokojna rzeczka, w ktorej nasze dzieci beda sie mogly bezpiecznie przekapac. Nawet ja nie odwarzylam sie wskoczyc w nurt). Jednak i tam ciszy nie znalezlismy. A w ashramie bylo, owszem - spokojnie. Dwa groznie wygladajace i potulne do bolu wilczury poszczekiwaly leniwie. Klapanie plastikowych klapek na betonowych posadzkach mieszalo sie z szeptami mieszkancow. Najglosniej zachowywaly sie golebie i papuzki swiergolace w klatkach. Ale jakby cicho nie byli "cisza" wzgorz, mieszanina naturalnych dzwiekow: rwacej wody i lasow, wciskala sie wszedzie. A im bardziej staralismy sie byc cicho, wczuc sie w cisze, tym bardziej nas ona osaczala, napierala narastajacym dzwiekiem. Nieustanne buczenie, cykanie, cwierkanie, szemr malych wodospadow, kapanie wody przesiakajacej przez kamienne osuwiska i nawisy wzdluz ktorych wiodla droga, krzyk malp, wolanie sloni (moim zdaniem to krowa byla, ale alex wierzy w moc slowa REZERWAT) towarzyszylo nam az do sciany halasu miasta.
Brak dzwieku w Indiach oznacza chyba tylko jedno - smierc. A tego sobie, ani nikomu innemu nie zyczymy.