Samochód to całkiem ciekawy środek lokomocji. Niestety dla przygód - często zbyt szybko się przemieszcza. Pod kołami giną kilometry a z nimi dziesiątki przygód. Dlatego jak tylko możemy staramy się zmieniać perspektywę zostawiając samochód gdzieś za sobą (nie da się ukryć, że robimy tak również z czystego wygodnictwa - Melaka nie należy do fanów pasów samochodowych, a my nie jesteśmy miłośnikami jej narzekań).
Jedziemy! |
Z okien samochodu wszystko jest takie dalekie. Chciałoby się zanurzyć w mijane pola, łąki i lasy, wdrapać na góry, wykąpać w rzekach ale...wciąż nie ma czasu. A dziś, dzięki kontynuacji poszukiwań bazy na kolejne spotkanie Klubu Nomadów, wysiedliśmy z samochodu i rozejrzeliśmy się po okolicach Puszczy Kozienickiej i Radomki.
Zieleń wpełzła na nas. Osaczyła. Czepiała się zwłaszcza Maxa, o czym informował nas z bólem w głosie. Kiedy marudził o trawach "gryzących" go w stopy Melaka walczyła z butami, bo wiadomo, że po łąkach i ścieżkach leśnych najlepiej się chodzi boso.
Na leśnych ścieżkach |
Wszelkie odcienie zmęczonej upałem zieleni |
Mama Tata! Jest bardzo dobrze! |
Zgodni byli tylko co do jednego - najbardziej atrakcyjna była dziś zieleń wody w kozienickim jeziorku. I nie przeszkadzała nawet jej temperatura. Dzieci były sine, trzęsły się, ale wyciągnąć z wody się nie dały. Gorąco przy tym zapewniały, że jest im ciepło i już.