Slideshow

Chwila cierpliwości...

Dokąd w 2014?

Podróż z założenia, w wersji słownikowej, powinna się łączyć z dalekim celem, do którego dotarcie zabiera mnóstwo energii i czasu. Żadnych konkretów ile trzeba być w drodze, jak daleko zajść, żeby podróż podróżą być mogła. Mamy też komplikacje cywilizacyjne: w dzisiejszych czasach szybciej można dolecieć samolotem na inny kontynent niż na kraniec Polski. Czyli co, 1,5 godziny w komfortowym fotelu zamiast zdartych stóp i wycieńczenia wielodniowa wędrówka przekreśla szanse na mino podróżnika?

Pytania z teorii podróżowania naszły nas nagle w związku z naszą największą jak do tej pory akcją pakowania się. Z pierwszego wspólnego mieszkania, które było startem dla naszych podróży, przenosimy się kilka ulic dalej, rzut beretem, by zacząć nowe życie.
Pierwsza uwaga: dużo łatwiej jest odlecieć na koniec świata z dobytkiem mieszczącym się w dwóch plecakach niż kilometr-dwa od domu z siedmioma latami zapakowanymi w sterty kartonu. Czy naprawdę potrzebujemy tego wszystkiego?
Uwaga druga: przeprowadzka i podróż mają ze sobą wiele wspólnego. Szykując się do wypraw (i to nie ważne czy do Indii na miesiąc czy na kilka godzin pod Warszawę) staramy się upraszczać potrzeby, ułatwiać sobie życie, żeby móc bez zbędnych bagaży, ale jednocześnie z poczuciem bezpieczeństwa, poznawać NOWE.
Okazuje się, że ze zmianą mieszkania jest tak samo. Zastanawiamy się, co naprawdę jest dla nas ważne na co dzień, jak chcemy żyć, czego nam do tej pory brakowało – wszystko po to, żeby móc zacząć nowy etap w naszym życiu bez zbędnych obciążeń. Co na prawdę nas czeka w nowym miejscu wiemy tylko z grubsza. Mamy wiele domysłów, życzeń i mnóstwo znaków zapytania, które z czasem wypełnia nasze przygody pod nowym adresem.

Rok 2013 był dla nas odkryciem mikro-wypraw, przedefiniowania terminów związanych z podróżowaniem. Nie udało się nam dojechać do Turcji, nie pokazaliśmy dzieciom Londynu, nie dolecieliśmy do Jordanii. Odkryliśmy za to na nowo polska wieś, zaraziliśmy Maxa i Melakę koczowniczym stylem życia pod namiotami, oswoiliśmy z kajakami.
W 2014 roku nie planujemy. Idziemy na żywioł. Na jakość a nie ilość (liczoną kilometrami czy odwiedzonymi miejscami). Ale cichutko nadal marzymy żeby udało się kolejny raz wrócić do Indii po dwóch latach przerwy.